niedziela, 5 października 2014

GSB dzień 13


DZIEŃ 13: Puławy Górne - Komańcza


Data: 21.VIII.2014


Dzienny dystans: 25,9 km (GSB)
Wyprawowy dystans: 402,7 km (GSB), 423,6 km (całość)
Dobowa suma podejść: 1393 m
Dobowa suma zejść: 1377 m

Najwyższy punkt na trasie GSB - dzień 13: Skibce / Zrubań (778 m n.p.m.) i Tokarnia (778 m n.p.m.)

Fatalna pogoda - łąki nad wyciągiem narciarskim "Kiczera" w Puławach Górnych.

Schroniska turystyczne i inne obiekty noclegowe na trasie:
Schronisko PTTK w Komańczy:    http://www.pttk-komancza.pl/    lub    Facebook
Pensjonat "Salamander" w Puławach Górnych:    http://prawdziwywypoczynek.pl/pensjonat-salamander/

Trasa:


BESKID NISKI: -  Puławy Górne (460 m n.p.m.) -  Skibce / Zrubań (778 m n.p.m.) -  Wilcze Budy (759 m n.p.m.) -  Tokarnia (778 m n.p.m.) -  Przybyszów (545 m n.p.m.) -  Kamień (płd. zbocze) (640 m n.p.m.) -  Wahalowski Wierch (666 m n.p.m) -  Schronisko PTTK im. I. Zatwarnickiego w Komańczy (490 m n.p.m.)

Trasa GSB - dzień 13. Opracowanie własne w QGIS-ie. Podkład - WMS (geoportal).

Profil topograficzny 13 dnia wyprawy GSB.

Trzynasty dzień wyprawy, jak to przesądni uważają musiał być pechowy. Jeśli się dobrze zastanowię to rzeczywiście był to jak do tej pory najgorszy dzień mojej wyprawy. Zanim wskaże powody, które przyczyniły się do takowej oceny, zacznę relację od początku.
Obudziłem się o 6:30. Widząc za oknem brzydką, deszczową i mglistą pogodę, nie śpiesząc się zbytnio spakowałem swój plecak do drogi. O 7:30 byłem przed pensjonatem "Salamander", gotowy do dalszej drogi. Deszcz niestety był intensywny, ale nie widząc szansy na poprawę pogody, ubieram płaszcz przeciwdeszczowy i wyruszam w dalszą drogę.

Pensjonat "Salamander" w Puławach Górnych.

Już na samym początku gubię drogę (ale tak to jest, jeśli nie spojrzy się do przewodnika przed samym wyjściem). Kieruję się po skręcie drogi dalej asfaltem, a powinienem wspinać się gruntową drogą wzdłuż wyciągu. Na szczęście szybko się orientuję, że coś nie gra. Wracam, więc do punktu, gdzie widzę ostatnie oznakowanie z czerwonym szlakiem. W międzyczasie zauważam wspinających się już szlakiem () innych, bardziej spostrzegawczych turystów :). Czerwony (), wspólnie z zielonym szlakiem wspinają się wzdłuż wyciągu i dalej łąkami w stronę Skibców (778 m n.p.m.). Na ładne widoki póki co, nie mogę dzisiaj liczyć, z powodu gęstej mgły. W końcu dochodzę do lasu, który przynajmniej częściowo ochrania mnie przed deszczem. Po kilkuset metrach, nieco bardziej stromym podejściem () dochodzę do granic rezerwatu przyrody "Bukowica". W tym samym miejscu opuszcza mnie też zielony szlak.
Dalsza droga (), bez większego wysiłku, doprowadza mnie na szczyt Skibców, skąd łagodnie wiedzie przez kolejne szczyty Pasma Bukowicy: Smokowiska (748 m n.p.m.) i Wilcze Budy (759 m n.p.m.). Cały ten fragment prowadzi lasem. W pewnym sensie miałem wrażenie, że wędruję jakimś "tajemniczym i  zarazem mrocznym lasem" (taki efekt potęgowała gęsta mgła). Tylko czekałem na niespodziewane spotkanie z jakimś dzikim zwierzęciem, których tutaj nie brakuje. Doczekałem się jedynie spotkania z dzikiem, który zrywając się do ucieczki trochę mnie wystraszył. W końcu po długiej wędrówce szlak () wychodzi z lasu na polanę przed Tokarnią (778 m n.p.m.). Znajduje się tutaj wiata turystyczna, w której zrobiłem sobie przerwę. Na polance łatwo zgubić szlak, zwłaszcza gdy wędruje się w tak gęstej mgle (rzadsze oznakowania). Na szczęście nie tracę wiele czasu na jego poszukiwania i zdobywam w końcu wierzchołek. Ze szczytu roztacza się ładny widok na Pogórze Bukowskie, Bieszczady i Beskid Niski. Nie było mi go dane dzisiaj zobaczyć. Na szczycie postawiono także maszt telefonii komórkowej.

Skibce (Zrubań) - 776 m n.p.m.. 

"Tajemniczy las" w Paśmie Bukowicy.

Kapliczka św. Huberta na szlaku przed podejściem na Tokarnię.

Z Tokarni szlak () dosyć stromo opada w stronę doliny potoku Płonki i nieistniejącej wioski Przybyszów (2,1 km). Dalej GSB () skręca w prawo idąc kawałek drogą gruntową, m.in. obok opuszczonych cmentarzy i cerkwiska. Następnie kieruje się w stronę Spalonej Góry (682 m n.p.m.) i dalej idąc lasem przechodzi obok szczytu Kamień (717 m n.p.m.). Zarówno na Spalonej Górze, jak i Kamieniu, trasa () przechodzi w pobliżu ciekawych wychodni skalnych. Niestety opad po chwilowej mżawce, znów stał się intensywny, co nie sprzyjało w wędrówce zwłaszcza, że szlak () wychodził ponownie na odsłonięte tereny, w stronę Wahalowskiego Wierchu (666 m n.p.m.). Oznakowania na otwartej przestrzeni wokół Wahalowskiego Wierchu pozostawiają wiele do życzenia. Niestety idąc szlakiem () po sianokosach, zbaczam z trasy dosyć znacznie (idąc w deszczu), bardziej wyraźnie ubitą ścieżką w stronę Czystogarbu. Na szczęście spotykam miejscowego grzybiarza, który pomógł mi wrócić z powrotem na szlak.
Wróciwszy z powrotem do miejsca, gdzie zboczyłem z czerwonego szlaku, zauważam miejsce w którym wyraźnie brak tyczki z oznakowaniem GSB.
Uwaga!!! W pewnym momencie na polanie za Wahalowskim Wierchem istnieje ryzyko zboczenia na złą ścieżkę. Dobrze skorzystać z mapy, zwłaszcza gdy wybieramy się GSB w czasie żniw.
W końcu kompletnie przemoczony, zły na siebie i pogodę ruszam dalej obok szczytu Hruń (677 m n.p.m.), docierając ponownie do lasu, skąd trasa () łagodnie schodzi obok schroniska PTTK im. I. Zatwarnickiego do Komańczy. Przemoczony docieram do obiektu (13:20), decydując się po dłuższym zastanowieniu na nocleg w pokoju wieloosobowym. Otrzymałem ostatnie miejsce. Niestety osoby zakwaterowane do tego pokoju zabrały ze sobą klucz. Czekając tak ponad godzinę (zjadam w międzyczasie ciepły posiłek), w końcu proszę o nocleg na podłodze na strychu budynku (znacznie tańszy, a w pewnym sensie to inne przeżycie, bo na podłodze jeszcze nie było mi dane spać). Na szczęście na strychu znajdują się materace. Na jednym z nich się lokuję. Wejście do łazienki dla osób wynajmujących podłogę, znajduje się na zewnątrz obiektu. Niezbyt zachęcająca opcja, zwłaszcza w taką pogodę, ale niestety musiałem zrobić sobie pranie. Z kąpieli już nie skorzystałem (stan sanitariatów dla osób wynajmujących strych nienajlepszy (osoby wynajmujące miejsce w pokojach miały własne sanitariaty w podobno lepszym stanie)). Mając tak dużo czasu przed sobą schodzę do jadalni, gdzie zamawiam kolejny ciepły posiłek i herbatkę z cytryną. Po pewnym czasie spotykam znajomą Agnieszkę z Tarnobrzegu (z kwartetu pozostała sama), którą pierwszy raz spotykam w schronisku na Markowych Szczawinach. Na wspólnej rozmowie zlatuje nam szybko czas. Agnieszka ma inny plan (17, ja 16 dni), związany z pokonaniem GSB, co więcej jej opcja wybierała przejście połonin bieszczadzkich w dniu, na który zapowiadano intensywne opady. Połoniny to nagroda za wielodniowy trud włożony w pokonanie tej trasy, a miało to być dopiero trzecie moje spotkanie z Bieszczadami. Choć kusiła mnie wspólna wędrówka, zbyt wiele przemawiało przeciw niej. Rozmawiając sobie o wspólnej pasji, jaką są wędrówki górskie, ani się obejrzeliśmy, a już był wieczór. Wróciwszy na strych zdecydowałem się odpocząć przed jutrzejszym dniem, w którym chciałbym nieco nadrobić stracony czas. W międzyczasie sporo osób otrzymało także podłogę na nocleg. Licząc na lepszą pogodę w kolejnym dniu, kładę się spać około 21:00.

Nocleg na glebie (strych) w schronisku PTTK im. I. Zatwarnickiego w Komańczy.

GSB na wideo:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz